10 aplikacji, bez których nie umiem funkcjonować

Żyjemy w świecie smart. Wszystko musi być smart, albo jeszcze lepiej smarter. Inteligentne domy, inteligentne samochody, inteligentna inteligencja. Telefony już dawno przestały służyć tylko do dzwonienia. Są pełne zdjęć i coraz bardziej przepełnione aplikacjami. Ostatnio zaczęłam zastanawiać się, co by się stało gdybym musiała ograniczyć ich ilość do 10. Wybór okazał się zaskakująco łatwy.

1. Dysk Google

Jestem analogowym dzieckiem i uwielbiam pisać we wszelkiego rodzaju notatnikach, ale zajmując się równolegle kilkoma projektami bardzo łatwo się w nich pogubić. Dysk pozwala mi na uporządkowanie i przechowywanie wszystkich najważniejszych dokumentów w jednym miejscu.

2. Evernote

Zasypiam, już prawie śpię. I nagle przychodzi on: GENIALNY POMYSŁ. Od razu zapisuję go jako notatkę. Bez szukania po ciemku ołówka i kawałka kartki. I mam pewność, że mi nie ucieknie. Tak samo z pomysłami złapanymi w kolejce na poczcie, czy przy sprzątaniu.

3. Peak

Nie będę obiektywna. Peak to aplikacja, którą darzę szczerą miłością. Od pierwszego uruchomienia, aż po ostatnią złotówkę wydaną na wersję premium. So PEAK your brain. Polecam. 

4. Duolingo

Hiszpański się sam nie nauczy. A tak na serio nauka języków obcych nigdy nie sprawiała mi trudności i cały czas uważam, że mogłabym poznać jeszcze kilka kolejnych. Duolingo bardzo mi to ułatwia. Mogę uczyć się nowych języków i jednocześnie odświeżać te, z którymi nie mam kontaktu na co dzień. Grywalizacja? Miły dodatek, ale po takim czasie już nie zwracam na nią uwagi.

5. Messenger

Bez Facebooka przeżyję, ale Messenger to do pewnego stopnia uzależnienie.  Najlepsza droga komunikacji jeżeli chodzi o dalszych znajomych, których telefonów nie mam i najszybsza w przypadku osób, z którymi najwięcej rozmawiam. Ostatnio zachwyca mnie wersja Lite – głównie dlatego, że nie ma w niej stories.

6. Water drink reminder

W kategorii zdrowie i fitness można znaleźć aplikacje do monitorowania dowolnie wybranej aktywności. Mi do szczęścia wystarcza jedna – aplikacja przypominająca mi o regularnym piciu wody. Rodzina się ze mnie podśmiewa, znajomi z przekąsem dopytują czy na imprezach też sumiennie dodaję wszystko co wypiję. A ja tą aplikację serio lubię, bo czasem jestem tak zabiegana, że w ciągu dnia prawie nic nie piję. A jak wypiję za mało to mój organizm od razu się buntuje…

7. Jakdojade.pl

Jeżeli mam do wyboru czekać na autobus powyżej 10 minut albo jechać z trzema przesiadkami, to… pojadę z przesiadkami, o ile pozwoli mi to zaoszczędzić przynajmniej część czasu. Dzięki tej aplikacji do mistrzostwa opanowałam synchronizowanie siebie z komunikacją miejską i załatwianiem miliona spraw gdzieś pomiędzy.

8. Snapseed

Jedyna aplikacja do obróbki zdjęć, która została ze mną na dłużej. Intuicyjna i lepsza niż wszystkie filtry razem wzięte. Nic dodać, nic ująć, do obrabiania zdjęć marsz.

9. Instagram

Jestem grafikiem. Patrzę na świat obrazami. A Instagram to obrazy, dużo obrazów, dużo ładnych obrazów. Słoiczek szczęśliwych chwil i inspiracji w jednym. Inne aplikacje przychodzą i odchodzą, a insta jest zawsze.

10. Black Blue aka dowolnie wybrana gra logiczna

Aplikacje, które najkrócej żyją na moim telefonie to gry. Zmieniam je jak rękawiczki, ale obowiązkowo mam jedną grę logiczną. Średni czas życia: miesiąc. Na chwilę obecną moje serduszko należy do Black Blue, które zachwyca mnie przede wszystkim minimalistycznym designem. Ale znając życie, już niedługo znajdzie swoją następczynię, bo cały czas potrzebuje nowych logicznych wyzwań.

Matematyczka z humanistycznym zacięciem. Na co dzień zajmuję się mediami społecznymi i projektowaniem graficznym. Po godzinach staram się przekonać wszystkich wokół, że matematyka jest fascynująca i nie taka trudna jak się wydaje.
Scroll to top